Reklamy

Pianistka Martyna Zakrzewska testuje przeszłość dla nowej publiczność.

Jednym z najciekawszych punktów rozpoczynającego się niedługo festiwalu Sacrum Profanum w Krakowie (29.09.-03.10.) będzie solowy koncert Martyny Zakrzewskiej zatytułowany Akordy ezoteryczne. Główną osią występu pianistki będą kompozycje Barbary Buczek, z których część zostanie wykonana na żywo po raz pierwszy w historii. Utwory kompozytorki przez wiele lat były uznawane za oscylujące wokół granicy wykonalności, a specyficzny sposób ich zapisu fascynował kolejne muzyczne pokolenia. 

Prawykonania zawsze wiążą się z ogromnymi emocjami – mówi Martyna Zakrzewska. Wykonywanie po raz pierwszy utworu w obecności kompozytora i prawykonanie kompozycji starszej, zapomnianej to zupełnie różne historie. W pierwszym przypadku chodzi o współpracę, o komunikowanie się w czasie prób, przed samym koncertem. Żeby zaistniała druga sytuacja, musi zaistnieć powód, a wtedy już nie można tego spieprzyć (śmiech). Nie mam kontaktu z Barbarą Buczek, nie obrazi się na mnie jak coś schrzanię, ale też nie udzieli mi żadnej rady. To sytuacja o wiele bardziej odpowiedzialna. Jeżeli nie zrobię tego dobrze, to mogę zaprzepaścić jakąś jej szansę na to, żeby ta twórczość wypłynęła ponownie.

Historyczne wykonanie to jedno, ale złożona relacja z kompozytorką również nadaje koncertowi wyjątkowego charakteru. Nie przepadam za brązownictwem w muzyce i muszę przyznać, że niewiele wiedziałam o Buczek wcześniej, a nawet, że wciąż niewiele wiem na jej temat – mówi pianistka. Dla mnie jej wyjątkowość polegała właśnie na tym, że nic o niej nie wiem. Biorąc się za ten temat nie miałam – i wciąż nie mam – pewności, że ten materiał cały rozumiem i w moim odczuciu nie jest on w stu procentach równy. Myślę, że to są utwory z różnych etapów życia Buczek, nie są do siebie podobne. Zresztą Tomasz Biernacki, kronikarz jej życia i twórczości, dobrze powiedział, że obcując z utworami Buczek z jej wczesnego i późnego okresu w zasadzie ma się do czynienia z dwiema różnymi kompozytorkami. Ja się z tym absolutnie zgadzam, znalazłabym nawet jeszcze jedną. (śmiech) Ta moja relacja z Buczek nie była z góry skazana na sukces i wciąż myślę, że ona się buduje. To nie jest prosta muzyka, oczywista. Jej sposób zapisu jest mocno intuicyjny, wymyka się klasycznym sposobom notacji, które znam. Więc się muszę przełamywać, co jest super, ale wymaga zmiany mojego myślenia o pianistyce. Na ten moment, moja relacja z Buczek jest enigmatyczna i stanowi dla mnie pewne wyzwanie, tajemnicę. Materiał ma już bardzo wyraźne rysy, ale nie wszystkie znaczenia są jasne. Czasem mam wrażenie, że celem tej twórczości nie jest wypstrykanie się ze wszystkich pomysłów i stworzenie zamkniętego obrazka. Buczek jest introwertyczna, nie mówi wszystkiego i nie mówi wprost, nie wyjaśnia.

To niewyjaśnienie ma również kolejne znaczenie. Kompozycje Barbary Buczek są otoczone opinią o trudności wykonania. Martyna Zakrzewska musiała znaleźć sposób na wykonanie ich po raz pierwszy. Podchodziłam do pracy z radością, ale nie zawsze z przyjemnością. Wymagało to ode mnie dużego wysiłku intelektualnego, żeby wymyślić sposób pracy nad pewnymi rzeczami. Istnieją dwa aspekty, które były dla mnie szczególnym wyzwaniem. Jedną sprawą jest to, że trudno jest zabierać się za twórczość kogoś, o kim nie wiesz nic i o kim nic nie zostało napisane. Kiedy bierzemy sonatę Beethovena, czy utwory Debussy’ego, Messiaena wiemy, kto to jest. Istnieje jakaś wiedza przedwstępna. Tutaj nie ma takiej podpory, dlatego praca ta jest stąpaniem po cienkim lodzie. Oczywiście można powiedzieć: to wspaniale, nikt tego nie zna, czego się tutaj bać? A z drugiej strony wiem, że jest mnóstwo do pokazania i chcę to zrobić jak najlepiej. Dlatego tak dużą odpowiedzialnością jest odczytanie tego skomplikowanego zapisu i to jest ta druga sprawa. Czasem wątpliwość dotyczy nawet wysokości dźwięków. Ale największym wyzwaniem jest odkodowanie rytmu, który w wielu utworach nie został przez Buczek dookreślony. Każdy, kto doświadczył choć odrobiny muzyki współczesnej, wie, że rytmika potrafi być bardzo zagmatwana. Często nie możemy wystukać nogą 1, 2, 3, 4, chociaż bywają i takie utwory. Musielibyśmy wystukać np. 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 1, 2, 3, 4, 1, 2, 3. Ale w muzyka Buczek wolna jest nawet od takiego rozszerzonego pulsu, jest po prostu wolna od tego matematycznego podziału. Jest intuicyjna, opiera się bardziej na ekspresji, emocji, a rytmika jest sprzężona z treścią i tym, co zdecyduje z tym zrobić wykonawca. Tak naprawdę nie ma nawet jednego wersji rytmu. To jest element improwizacyjny, poparty pewnymi konkretnymi wskazówkami. Odchodzenie od sztywnych ram, a jednocześnie trzymanie się faktów, które są w partyturze jest czymś, co było dla mnie w tej pracy bardzo trudne. Pianistka w szukaniu klucza do Buczek wsparła się również kompozycjami innych twórców, w tym Bogusława Schaeffera, legendy polskiej myśli muzycznej i nauczyciela kompozytorki. W ramach koncertu na Sacrum Profanum usłyszymy też Drei Klavierstuecke op. 11 (I) atonalnej legendy Arnolda Schönberga i wybór z Douze Notation Pierre’a Bouleza. To są moje osobiste satelity, drogowskazy, rzeczy, które pozwoliły mi lepiej usłyszeć muzykę Buczek i tropy, które w niej znalazłam. Muszę przyznać, że Schaeffera znalazłam najmniej, ale wiem, że osobiście była to dla niej bardzo ważna postać.

Akordy ezoteryczne – koncert zatytułowany od ostatniego utworu skomponowanego przez Barbarę Buczek – to wyjątkowa okazja do obcowania z jedną z najciekawszych i najmniej odkrytych twórczyń w historii polskiej muzyki. Martyna Zakrzewska będzie eksplorować unikalne środki wyrazu kompozytorki, w niektórych przypadkach po raz pierwszy mierząc się z tymi utworami na żywo. Kto wie, może sama stanie się częścią historii, nadając im nowe życie? Muzyka Buczek nie jest eksperymentalna. Dla niej środki były sposobem komunikowania się i sposobem przekazywania ekspresji. Oczywiście jest to muzyka w dużej mierze atonalna, z jakimiś centrami tonalnymi, ale to nie jest nic nowego. To są historie z początku XX wieku, czyli pół wieku przed tym, jak pojawiła się Buczek. To ekspresja jest czymś, co ją wyróżnia. Czy to jest muzyka ponadczasowa? Hm. Jeszcze tego nie wiem. Niektóre z tych utworów jeszcze nigdy nie były grane. Tak naprawdę chyba musimy dać im zabrzmieć, żeby sprawdzić. W programie znalazły się kompozycje studenckie, które dziś brzmią może lekko oldschoolowo. Późniejsze utwory to faktury, z którymi się wcześniej nie zetknęłam, więc w moim odczuciu to kompozycje świeże, pomimo upływu czasu. Czy ponadczasowe? Naprawdę nie wiem. Myślę, że dopiero konfrontacja z publicznością może dać odpowiedź na to pytanie.

WIĘCEJ